Strona główna | Mapa serwisu | English version
 
Lubieszowem - 1577 r.
Wojny w XVI i XVIIw. > Wojny Polskie z udziałem Husarii > Lubieszowem - 1577 r.


Charakterystyka Gdańska, teren działań wojennych:

Szybko pęczniejący ludnościowo w drugiej połowie XVI w. Gdańsk w latach siedemdziesiątych siał się najludniejszym miastem Rzeczypospolitej (40 000 mieszkańców), rozporządzał rozległymi posiadłościami ziemskimi z kilkunastotysięcznym zaludnieniem. Stanowiło to zaledwie 1°/o ludności państwa, ale zasoby finansowe umożliwiały miastu intensywne prace fortyfikacyjne i zaciągi, rzemieślnicy zaś i biedota zatrudniona w handlu oraz transporcie stanowili masę 10 000 mężczyzn zdolnych do noszenia broni.

Jako przedmiot działań wojennych Gdańsk był najpotężniejszą twierdzą Rzeczypospolitej. Położony w dolinie Wisły zespół miast i przedmieść otaczał silny mur średniowieczny, który w okresie ostatniego konfliktu z Krzyżakami uodporniono przeciw nowej artylerii przez ziemne nasypy amortyzujące mur przed wibracją powodowaną uderzeniem pocisków. Wówczas też w fosach wzniesiono pierwsze drewniano-ziemne dzieła flankujące kurtyny ogniem dział. System grobli i śluz umożliwiał wykonanie zalewów od strony Żuław, na południe i wschód od miasta. W latach narastania konfliktu przedsięwzięto dalszą modernizację umocnień. Najbardziej zagrożony, od strony Wyżyn odcinek wzmocniono dwoma murowanymi bastionami typu włoskiego. Komunikację z morzem za pośrednictwem ujścia Wisły umocniono przez obudowanie starego fortu Latarnia potężnym dziełem artyleryjskim tzw. wieńcem. Porozumienie z Danią zapewniało poparcie silnej floty wojennej, dowóz ludzi, sprzętu i amunicji.

Szeroko rozbudowana sieć wodna Żuław i tradycje prowadzonych tu walk w latach 1454-1466 i 1520 wskazywały możność prowadzenia obrony czynnej.

Sama bitwa rozegrała się jednak na południe od Gdańska, niedaleko Tczewa

lubmap1.jpg 23.9 KB

Pod Tczewem pradolina Wisły rozchyla się w szeroką równinę napływową. O 3 km na północny zachód od murów miejskich w błotnistej dolinie kilometrowej szerokości płynęła, rozlewając się w jeziora, Motława, na północ od miasta, zbliżając się do Wisły i dalej na północ znów nieco odchylając. Po ostatnich ulewach dolina Motławy stanowiła przeszkodę nieprzekraczalną z dwiema tylko przeprawami: główna na wschód od miasta po grobli pod Rokitkami i boczna przesmykiem między Jeziorami Lubieszowskimi, 3 km na południe

Geneza konfliktu:

Proces centralizacji Rzeczypospolitej za Zygmunta Augusta napotkał opór Gdańska, pragnącego zachowania odrębności ustrojowej, utrwalonej w trakcie wojny trzynastoletniej, a przede wszystkim nieograniczonej eksploatacji polskiego zaplecza przez monopol handlu wiślanego. Krwawe represje na sejmie lubelskim 1569 r., przygotowała komisja Karnkowskiego, która formalnie łamała separatyzm bogatego miasta. Bezkrólewie i przeprowadzona przez część magnatów elekcja na t ron polski cesarza Maksymiliana II umożliwiły radzie miejskiej nie tylko doraźne obalenie polskiej kontroli, ale otwierały możliwości trwałego rozluźnienia, według wzorów ustalonych już w Rzeszy, związku z państwem, przy zachowaniu korzyści gospodarczych. Stąd odmówiło ono uznania Batorego jako elekta centralistycznego ruchu egzekucyjnego. Z drugiej strony, ani szlachta, ani król nie mogli tolerować oporu u ujścia Wisły. Wypadło uciec się do przemocy.

Siły przeciwników:

Rdzeń wyprawy gdańszczan przeciwko zgrupowaniu wojsk koronnych stanowiło 6 chorągwi lancknechtów (3100), 400 rajtarów zaciężnych i drugie tyle jazdy miejskiej oraz artyleria złożona z 7 dział i 30 hakownic jako organki zmontowane na trzech wozach, wreszcie milicja pod dwiema chorągwiami cechowymi, szacowana na ok. 8000. Tabor liczył 150 wozów. Oprócz tego gdański wódz (Hans Winckelbruch von Koln) wysłał na 4 statkach 210 strzelcach- którzy mieli zdobyć Tczew- lecz spóźnili się i nie wzięli udziału w bitwie.

Siłom tym Zborowski (dowódca wojsk polskich) przeciwstawił 1450 jazdy (1132 husarzy, 215 kozaków, reszta Tatarzy) 1050 piechoty z nieliczną artylerią.

Stosunek sił wynosił więc ok. 4,5 do 1 na niekorzyść wojsk królewskich.

Przed bitwą lubieszowską:

Zanim rozpoczęły się działania wojenne, król postanowił wyczerpać środki pokojowe, poparte zbrojną demonstracją. Wyruszył z wojskiem do Malborka, jako twierdzy najbliższej Gdańska, i stąd 6 września wyprawił posłów do zbuntowanego miasta. Skoro perswazja zawiodła, 15 września wysłał pozew na sąd monarszy z terminem 20 września poparty zakazem dowozu zboża tym dotkliwszym, że był to termin jesiennego spławu. Tymczasem wyprawiony w kierunku Tczewa z Gdańska oddział stanął na pograniczu terytorium miejskiego i wśród błot okopał się. 24 września nastąpiło ogłoszenie gdańszczan "jawnymi buntownikami". Siły zebrane pod Malborkiem obejmowały wojsko nadworne (zapewne 1000 jazdy i co najmniej 600 węgierskich hajduków) oraz poczty panów, razem ponad 2000. Arsenał malborski zawierał nieco dział i amunicji, do celów pomocniczych można było użyć chłopów starostwa malborskiego.

W naradzie z podkanclerzym Zamoyskim, hetmanem nadwornym Janem Zborowskim oraz panami ziem pruskich dobrze zorientowanymi w warunkach terenowych, stanie fortyfikacji Gdańska i jego przygotowań wojskowych, ustalono plan kampanii. Jej celem nie mogło być, oczywiście, zdobycie miasta, ale demonstracja zbrojna na rzecz dalszych rokowań, a także przygotowanie ewentualnej następnej kampanii, prowadzonej już pełnym wysiłkiem państwa, przez uchwycenie podstaw wyjściowych i organizację blokady. Należało szczelnie zamknąć dowóz lądowy, zahamować morski, spustoszyć rolnicze posiadłości miejskie.

Zapewne 25 września nastąpił przemarsz wojsk królewskich z Malborka do Tczewa i następnej nocy (z 25 na 26) wyprawił król kilka rot jazdy i piechoty. Demonstrując czołowo uderzyły one przez błota zdawało się niedostępne, zaskoczeniem zdobyły obóz gdańszczan i w pościgu dotarły pod miasto i splądrowały gdańskie Żuławy. Wtedy to opanowano zameczek Grabina nad Motławą o 15 km od Gdańska, a inne oddziały od lądu i na łodziach - od rzeki zdobyły szaniec Głowa w rozwidleniu głównego koryta Wisły i Wisły Elbląskiej. W ten sposób zakorkowano gdańszczanom również wodną drogę na Tczew i do zalewu.

Król z dworem przeniósł się do Grabiny i wysłał do miasta trębacza z glejtem dla postów. 28 września wzburzone pospólstwo zniszczyło przedmieścia Stare Szkoty i Chełm stanowiące własność znienawidzonego biskupa kujawskiego Karnkowskiego (by utrudnić usadowienie się Polaków na górującym przedpolu), a bodaj jednocześnie bez powodzenia próbowano wypadów drogą wodną na Żuławę Malborską. Nie zaniedbali też gdańszczanie przysłania - w terminie ważności glejtu - posłów do króla.

Król nie tracąc czasu również 28 września wydał list przypowiedni na okręt- pierwszy z tych kilku, które miały rozpocząć blokadę na morzu. Udał się też na osobiste rozpoznanie umocnień miasta do wsi Łostowice. Oczekiwał wyniku rokowań, choć sejm miał się zacząć 4 października w Toruniu. Gdy jednak doznał zawodu, z 9 na 10 października odjechał z Grabiny, pozostawiając wojska nadworne pod dowództwem Zborowskiego, ogłosiwszy uniwersał zwołujący pospolite ruszenie ziem pruskich pod Starogard.

Starogard nad Wieżycą był ważnym węzłem drogowym, złożone zaś z jazdy i piechoty pospolite ruszenie pod dowództwem wojewody pomorskiego Achacego Czemy mogło jednym marszem wesprzeć nadwornych, gdyby nastąpił wypad gdańszczan. Jesień przerywała żeglugę morską. Krótka, energicznie prowadzona kampania jesienna 1576 r. zaskoczyła gdańszczan i doprowadziła do ciasnej blokady miasta. Wzburzenie ludności, rozpoznanie słabości sił polskich, wreszcie ewakuacja przez Polaków Grabiny i Głowy oraz w Gdańsku rozpuszczenie pospolitego ruszenia- sprawiły, że zdecydowano się na dalszy opór i wzmożono zbrojenia.

Sejm toruński, zwołany w sprawie gdańskiej, w końcu listopada rozszedł się bez uchwał podatkowych, tylko z deklaracją gotowości do pospolitego ruszenia. Śmierć cesarza 12 października odebrała natomiast gdańszczanom formalną podstawę oporu. Król przebywając w Bydgoszczy negocjował z buntownikami, z wolna przygotowywał przyszłą kampanię z pieniędzy pożyczkowych. Prócz grupy Zborowskiego pod Tczewem, teraz zorganizował drugą w Pucku pod dowództwem miejscowego starosty Ernesta Weyhera (1000 piechoty niemiecckiej i 400 jazdy). Jemu też podlegały bazujące tu okręty.

Niejakie ożywienie działań nastąpiło w lutym. 12 lutego król uwięził posła gdańszczan i ogłosił infamię (a nazajutrz konfiskatę ich należności w Polsce). Również 12 lutego wydał wici - ale z żądaniem nie generalnego pospolitego ruszenia, lecz pocztów ochotniczych, zaciągniętych więc przez najbogatszą szlachtę. Odpowiedzią gdańszczan była 15 lutego wyprawa na Oliwę w celu zdemolowania opactwa. 21 lutego okręty Weyhera schwytały koło Helu dwa okręty duńskie, zabierając wieziony do Gdańska ładunek. Lądem alarmowały miasto oddziały polskie wysyłane i z Pucka, i z Tczewa.

Roztopy wiosenne zahamowały działania, ale w początkach kwietnia odbyła się we Włocławku konwokacja senatorów. W oparciu o nią król zwołał sejmiki powiatowe i generalne, by nie uciekając się do sejmu walnego uzyskać uchwałę poboru na prowadzenie wojny, po czym 17 kwietnia odjechał do Warszawy.

Gdy do ugody nie dochodziło, również buntownicy wzmogli zaciągi, tym bardziej że sprzymierzona flota wojenna duńska zagwarantowała swobodę żeglugi. W osobie kondotiera Hansa Winckelbrucha von Koln, wsławionego obroną Magdeburga w 1551 r., znaleźli zdecydowanego wodza. Winckelbruch rozpoznawszy liczebność grup polskich w Pucku i Tczewie, rozdzielonych odległością niemal stu kilometrów, postanowił nie czekać na koncentrację nowych zaciągów polskich, i - gdy tylko pozwoli na to pora roku, zaskoczyć najniebezpieczniejszą grupę Zborowskiego. Zniszczenie osłony polskiej koncentracji zapowiadało znaczne zdezorganizowanie dalszych działań.

Bitwa:

lubmap2.jpg 26.4 KB

Zborowski uprzedzony przez szpiegów o przygotowaniach wysłał podjazd kozaków pod Gdańsk, a gdy 16 kwietnia ci zameldowali wymarsz Winckelbrucha, rozpoczął przygotowania do upragnionej bitwy. Postanowił bitwę stoczyć w polu, Tczew zaś otoczony średniowiecznym murem bronionym przez mieszczan wzmocnił setką swej piechoty i czterema działami. 20 kozaków miało nieustannie obserwować przeciwnika i meldować o kierunku jego marszu. Resztę wojska wyprowadził przed miasto i trzymał je w pogotowiu. Pora była spóźniona, na wiadomość o zatrzymaniu się Winckelbrucha w Łęgowie nie zdecydował się więc na nocne uderzenie w obawie walki z przeciwnikiem ubezpieczonym, nie chcąc też zbyt oddalić się od miasta. Wyprawił zatem na obserwację gdańskich statków, których siłę wyraźnie przeceniał, 60 jazdy; wojsko zatrzymał na noc w szyku. 17 kwietnia o wschodzie słońca Winckelbruch ruszył dalej, Zborowski zaś rozpoznawszy teren, rozmieścił wojska. Uszykował swe siły okrakiem traktu pod Rokitkami, ustawiając tam również artylerię: 2 działka polowe i 28 hakownic. Przed południem ukazały się wojska gdańskie i rozpoczęły się rozwijać na wzgórzu naprzeciw przeprawy poza zasięgiem polskiej artylerii.

Winckelbruch, rozpoznawszy siły polskie, zdecydował czołowo związać Polaków pod Rokitkami, wyprawiając 200 rajtarów do walki z polskimi harcownikami, wysuniętymi za Motlawę, trzymając na wzgórzach masę milicji cechowej z artylerią, osłonioną przywiezionymi dylami przed natarciem polskiej jazdy. Natomiast drogą boczną na Lubieszów niewidocznym stokiem wzgórza i przez zabudowanie wsi skierował lancknechtów z resztą rajtarii, by przesmykiem między jeziorami niepostrzeżenie wyjść na skrzydło Polaków i odciąć im drogę odwrotu do miasta lub w górę Wisły. Polakom groziło zniszczenie, Manewr gdańszczan obserwowało owych dwudziestu kozaków i wycofując się w walce zaalarmowało hetmana. Hetman natychmiastpchnął w pomoc 140 jazdy do obrony przeprawy (rota kozacka 70, husarska 50 koni), a potem jeszcze drugą rotę kozacką. Zanim jednak przybyli, Niemcy sforsowali już przesmyk, ustawili 3 duże działa i zaczęli się okopywać. Teraz dopiero Polacy rozpoznaliistotną siłę przeciwnika i zażądali pomocy od Zborowskiego. Wówczas ten rozkazał przerwać harce, zerwać most pod Rokitkami, aby uniemożliwić nieprzyjacielowi przeprawę, ściągnął oddział obserwujący w dole rzeki statki, obronę miasta wzmocnił 50 hajdukami, a sam ruszył z 600 hajdukami prosto wzdłuż Motławy ku przesmykowi, łukiem zaś- zapewne za pagórkiem przez Śliwno- ruszyła jazda, kolejno wprowadzana do bitwy. Pięć rot husarskich hetman zachował w odwodzie. Gdy hetman z hajdukami przybył na miejsce walki, rzucił ich na piechotę niemiecką. Niemcy dali ognia, a hajducy przyklękając uniknęli rażenia; wsparci z lewego skrzydła jazdą (250 husarzy, 70 Tatarów), zdobyli działa ustawione przed piechotą i obróciwszy zdobyte działa, zaczęli walkę ogniową na bliski dystans donośności rusznicy (100 m). Ponosili dotkliwe straty od hakownic zmontowanych na wozach ("na szrubach.... obracali gdzie chcieli"), ale i sami ciężko razili nieprzyjaciela. Wówczas lancknechci ruszyli do natarcia, ale hajducy odłożyli rusznice i uderzyli szablami ścinając piki. Z pomocą ruszyły dwie nowe roty husarskie (200), złamały lancknechtów. Wszczęła się panika, pościg tłoczył uciekających w wąskie gardło przesmyku, spędzał w jeziora. Zwały trupów na grobli hamowały rozpęd, pokąd hajducy nie rozrzucili ich na strony. Widząc klęskę pod Lubieszowem, oddziały gdańszczan pozostawione naprzeciw Rokitek porzuciły działa i w odwrocie uległy rozproszeniu przez pościg. W zamęcie pościgu dano znać, że opóźnione przeciwnym wiatrem statki dotarły pod miasto i rozpoczęły strzelaninę. Hetman kazał trąbić na odwrót i ruszył w 200 koni, uprzedzając załogę miasta o pomocy. Załoga statków, zorientowawszy się w położeniu, zawróciła i bez strat dotarła do miasta. Pościg trwał aż do Pruszcza, apotem w ciągu paru dni wyłapywano rozproszonych. Pomimo nawoływań hetmana, by brać jeńców, rzeź była wielka. Pogrzebano 4416 poległych, jeńców wzięto podobno do 5000. Do Gdańska wróciło 2000 pieszych i 200 konnych. Straty własne wynosiły 188 ludzi (w tym 58 zabitych) i 103 konie.

Po bitwie:

Zwycięski hetman wzywał króla o natychmiastową pomoc, by wykorzystując wrażenie klęski, zdobyć miasto. Na to jednak brakło gotowego wojska i funduszów. Wprawdzie sejmiki uchwaliły podatki, a duchowieństwo subsidium charitativum, ale okazja minęła. Gdańszczanie w Danii i Niemczech zaciągnęli lancknechtów i strzelców szkockich, walońskich i gaskońskich, co łącznie z milicją miejską w początku lipca dało 21 chorągwi - około 10 000 piechoty oraz nieco jazdy. Jedocześnie uzupełniali umocnienia Gdańska (ufortyfikowano wschodni odcinek na Wyspie Spichlernej) i Latarni (prace drewniano-ziemne) obsadzonej przez paruset żołnierzy, którzy zorganizowali zalewy.

Król wrócił do Prus i z Brodnicy od 1 maja energicznie szykował nową kampanię: transport artylerii z tykocińskiego arsenału, przygotowanie mostu i werbunku. W drugiej połowie miesiąca przeniósł się do Malborka, który stanowił główną bazę materiałową, skąd drogą wodną łatwo było przerzucić ciężki sprzęt pod Gdańsk.

7 czerwca król wyruszył z artylerią ciężką (22 działa) pod Tczew, dokąd przybył też spod Pucka Weyher. Z pocztami pańskimi miało być 7000 jazdy i 4000 piechoty. 10 czerwca armia wyruszyła spod Tczewa. Na radzie wojennej 12 czerwca starły się dwie koncepcje: pierwsza - Weyhera i Zamoyskiego: skupić cały wysiłek na zdobyciu Latarni i odcięciu dowozu; druga - Zborowskiego i innych: oblegać miasto licząc na bunt biedoty przeciw opornej Radzie Miejskiej i rychłą kapitulację. Batory zadecydował jednoczesne podjęcie obu zadań, zapewne licząc, że sił nie wystarczy na przełamanie oporu, a demonstracja będzie skuteczniejsza, jeśli gdańszczanie odczują nacisk również na ich komunikacje. Główne siły zatoczyły obóz 13 czerwca na wyżynach sąsiadujących zmiastem od zachodu. Baterię umieszczono na Górze Biskupiej. Weyher z 14 działami rozłożył się na zachodnim brzegu Wisły naprzeciw Latarni. W obu miejscach usypano szańce. Gdy pierwsze ostrzeliwanie miasta było nieskuteczne ze względu na zbyt górujące nad miastem ustawienie baterii i nie nastąpił bunt biedoty gdańskiej, 17 czerwca rozpoczęły się znów rokowania o zawieszenie broni. Tymczasem wciąż przybywały morzem posiłki. Rokowania przerwano 28 czerwca, a inicjatywa przeszła w ręce obrońców. Nazajutrz nastąpił wypad załogi przygotowany silną kanonadą. 2 lipca wieczorem, przy sprzyjającym wietrze, przepłynęło bez przeszkody z Gdańska pod Latarnię 1180 piechoty niemieckiej i szkockiej. Dowództwo polskie zlekceważyło niebezpieczeństwo. Nazajutrz 3 lipca przed świtem oddział ten zaskoczył i zdobył obóz Weyhera, zniszczył baterie i szańce, zanim nadeszły wysłane z głównego obozu roty. Utrata 2/3 artylerii i ciężkie straty w ludziach (500 poległych) skłoniły króla do zaniechania zamiaru zdobywania Latarni, a po długich naradach do ogólnego odwrotu spod Gdańska 15 lipca. Bezsilna i wystawiona na niebezpieczeństwa armia nie mogła tu dłużej pozostawać. Doraźnie przyjęty plan dalszych działań, jak się zdaje, nie był należycie przestudiowany. Armia polskaprzez Pruszcz dotarła do Grabiny 17 lipca i przeprawiwszy się przez Motławę dwa dni później dotarła pod Głowę. Tu czekała na posiłki, a na razie zbudowano most pontonowy na prawy brzeg Wisły jakby w zamiarze przeprawy i działań wzdłuż mierzei w oparciu o Elbląg jako bazę, z pomocą elbląskiej floty. 22 lipca gdańszczanie wyprawili Leniwką 3 statki z działami i piechotą wspartą przez równolegle posuwającą się prawym, północnym brzegiem rzeki jazdę. Most był słabo tylko osłaniany przez węgierską piechotę, którą gdańszczanie spędzili. Strzelanina przez szeroką rzekę nie dała rezultatu. Uszkodziwszy most, gdańszczanie wrócili do miasta. Wtedy spróbowano zakorkować Leniwkę, zatapiając 3 statki obciążone kamieniami, a wzmocniona już armia polska lewym brzegiem Leniwki 4 sierpnia zawróciła ku ujściu, by realizować wszystkimi siłami (prócz nowych zaciągów i około tysiąca ludzi z wolna napływających oddziałów magnackich; razem 6000 nie licząc czeladzi) pierwotny plan zdobycia Latarni.

7 sierpnia armia królewska założyła obóz główny między Oliwą a Jelitkowem, a piechota Weyhera z całą artylerią (21 dział) - nad Leniwką naprzeciw twierdzy. Fortyfikacje Latarni były naprawione po czerwcowych walkach, załoga powiększona do 550 głów, artyleria wzmocniona, a dostęp od wschodu zamknięty szańcem obsadzonym przez regimenty szkockie i francuskie. 8 sierpnia Weyher ustawił działa w bateriach i rozpoczęły się utarczki od strony miasta. 2 sierpnia rozpoczęto bombardowanie. Gdańszczanie skutecznie odpowiadali, jednak artyleria polska wzięła górę, burząc mury i miotając kule zapalające na drewniane umocnienia. Jednocześnie Weyher na brzegu morskim u samego ujścia budował blokhauz do osłony przed flotą duńską krążącą po zatoce.

20 sierpnia artyleria polska zburzyła wyniosłą basztę Latarni, bronił się jeszcze wieniec i umocnienie improwizowane. Zaczęto przygotowywać szturm. 23 sierpnia na ściągniętych z Pucka batach przeprawiono przez Wisłę około tysiąca piechoty, na wąskie pasmo wydm między ujściem Leniwki a morzem i twierdzą. Piechota gdańszczan zamykała drogę na wschód, flota duńska i Latarnia wzięły ją w dwa ognie. Wobec wielkich strat (300-400) pod wieczór przerzucono posiłki - 800 piechoty, a następnego dnia jeszcze 250. Dla utrwalenia komunikacji ustawiono most na łodziach. Z drugiej strony gdańszczanie stale zasilali walkę posiłkami z miasta. 24 sierpnia przybył też sam Winckelbruch i poległ w boju prowadzonym przez cały dzień ze zmiennym szczęściem. Piechocie królewskiej nie udało się zdobyć nadwerężonej Latarni. Utracono znów 500 poległych i potopionych oraz dwie chorągwie. Wypadło przerwać walkę, ale na prawym brzegu rozbudowano przedmoście, na lewym zaś blokhauz.

28 sierpnia przedsięwzięto jeszcze jedną próbę siłami ośmiu rot pieszych. Gdańszczanie usiłowali zniszczyć most z pomocą płonącej szkuty. Polacy tę próbę udaremnili, nazajutrz jednak udało się odważniejszej załodze statku przemknąć obok polskich posterunków, porąbać liny i porozrywać łańcuchy mostu, który spłynął do morza.

Wtedy sześć królewskich chorągwi niemieckich odciętych na prawym brzegu złożyło broń. Stopień wyniszczenia piechoty królewskiej zadecydował o rezygnacji ze zdobycia Latarni. Postanowiono ograniczyć się znów do blokady. 6 września opuszczono obozy, by obsadzić węzły drogowe rozmieszczając garnizony w Starogardzie, Tczewie, Furstenau i Sobowidzu. Bliżej Gdańska obwarowano i obsadzono Pruszcz. Gdańszczanie wznowili działania zaczepne. Unikając walki w polu w obawie przed polską jazdą, przedsięwzięli od 10 do 28 września wyprawę represyjną na Elbląg siłą 1500 ludzi na statkach. Król wyprawił wiernemu miastu pomoc, która pod dowództwem Kaspra Bekiesza spędziła lądujących gdańszczan na statki i zmusiła do odwrotu. Działania wojenne dogorywały. Batory był już zaprzątnięty wojną moskiewską, gdańszczanie mimo pewnych sukcesów nie mogli dłużej znosić blokady- zamknięcia polskiego handlu. Rzeczpospolita zrezygnowała z pełnego podporządkowania sobie miasta i za cenę 200 000 zł potrzebnych na nową wojnę zadowoliła się formalną skruchą miasta.

Ocena bitwy:

Plan Winckelbrucha polegał na czołowym związaniu Polaków pod Rokitkami mniej wartościowymi, ale liczniejszymi oddziałami, przy demonstracji na Tczew od Wisty i wykonaniu manewru na skrzydła i tyły siłami doborowymi, dość silnymi, aby zamiar mógł się udać, przy należytej synchronizacji działań i rzeczywistym związaniu przynajmniej znacznej części sił przeciwnika. Drobne siły uruchomione na Wiśle nie mogły mieć znaczenia decydującego, a synchronizacja zawiodła. Dowództwo polskie do chwili przełomowej obserwowało je. Do ostatniej chwili starało się utrzymać maximum sił (93%) w jednej masie, wyznaczając znikome siły na uboczne cele. Można powiedzieć, że 20 kozaków, którzy znaleźli się na najważniejszym, nie przewidzianym zawczasu kierunku, to było za mało. Wystarczyło ich jednak w rzeczywistości do funkcji guzika alarmowego. Wówczas hetman zorganizował rozpoznanie, przeznaczając do tego celu już 12% armii. Rozpoznanie zmieniło się w walkę wiążącą i dało wodzowi elementy i czas na przełomową decyzję bitwy: określenie kierunku, w którym wystarczyło ubezpieczyć się przeszkodą terenową, odwołanie obserwacji statków, wzmocnienie załogi miasta, tak by mogła wygrać czas na rozstrzygnięcie głównej walki przy lubieszowskim przesmyku. Czas ten warunkowała odległość od Rokitek, zwinięcie i rozwinięcie ponowne szyków. Manewr ten polegał na odciążeniu walczącej osłony i czołowym związaniu lancknechtów własną piechotą i częścią jazdy, przy niekorzystnym stosunku sił (950 : 3100) i stworzeniu dostatecznie silnego odwodu (500 husarii), który zadecyduje o wyniku bitwy. Zalety taktyczne polskiej ciężkiej jazdy, przygotowanie uderzenia przez osłabienie siły ogniowej przeciwnika - zapewniły powodzenie. Trzymając do ostatn iej chwili resztę odwodu, koordynując pościg i zasilając go, pozostawił sobie wódz jeszcze dwie roty, które mogły stać się punktem wyjścia nowego zwrotu do obrony zagrożonego od Wisły miasta. Ta piękna gra przyniosła jedno z najświetniejszych polskich zwycięstw.

Rola husarii:

W czasach Batorego husaria ostatecznie nabiera charakteru jazdy ciężkiej. I mimo, że prawdopodobnie nikt nie przekształcał jej z myślą o walkach z zachodnimi pikinierami, to jednak właśnie w tego typu zadaniach wykazała się husaria nadspodziewanie dobrymi osiągnięciami. Przykładem tego jest właśnie bitwa pod Lubieszowem, gdzie przyszło jej walczyć z najlepszą wówczas piechotą Europy- niemieckimi lancknechtami. Sami lancknechci byli postrachem Europy. Jako zawodowi żołnierze, wynajmujący swoje usługi każdemu, kto był w stanie zapłacić dzisiaj zasłużyliby na miano "psów wojny". Nie trzeba chyba dodawać, że żyjąc z wojny, musieli opanować do perfekcji jej arkana. I z takim właśnie przeciwnikiem, świetnie wyszkolonym, dobrze dowodzonyma na dodatek przeważającym liczebnie, przyszło walczyć husarii.

Na polach lubieszowskich pokazało się jednak, że koncepcje i sztuka wojenna jakich w XVIw. dopracowała się zachodnia Europa nie są w stanie sprostać polskiej sztuce wojennej. Husaria miała w niej wyraźnie wyeksponowane miejsce. Poruszając się prawie bezkarnie po polu walki (ówczesna broń palna nie przebijała husarskich napierśników, a piki piechoty nie były w stanie zatrzymać dysponujących dłuższymi kopiami husarzy), była w stanie przełamać każdego przeciwnika a jej szybkość poruszeń i manewru niwelowały znaczną niekiedy przewagę liczebną przeciwnika.


Autorzy pochodzą z Kl. II"a"